sobota, 16 lipca 2016

Moda na Hogwart: Odcinek specjalny 3

Kurwa mać. 
Monzi zatłukę Cię, przez Ciebie więcej przeklinam. Ja pierdole, gorszę naszą i tak już zdegenerowaną młodzież. Choć sami już do niej nie należymy. 
Nie mogę uwierzyć, że ten blog ma już przeszło roczek. A my dopiero jesteśmy w trzecim, bądź czwartym dniu szkoły.
HAHAHA
Chuj, że już po świętach. No więc terele morele, a odcinek specjalny czeka.
Święta to czas okropieństw przynajmniej dla mnie i chyba dla Monziego. 
Mimo to składamy wam życzenia. Ale nie byle jakie xD
Ile Rydzyk ma moherów,
ilu w Hogwarcie jest frajerów.
Ile Knot dni się bawił
i kolesi ułaskawił.
Ile Malfoy ma wyroków,
tyle szczęścia w Nowym Roku!
Zdrowia takiego jak Thora głodnego ,
prezentów ile Merlin uniesie.
Szczęścia większego niż Dracona ego ,
przygód ciekawszych niż krasnoludzkiej bandy.
Życia dłuższego niż brody Gandiego*,
snów kolorowych jak gaci Albuska.
Słodyczy słodszej niż zrobionej laski,
A przede wszystkim Wesołych Świąt!


*Gandi- Gandalf

Wakacie są ale co z tego czytać i się śmiać. 

Dobra a teraz pora na 
                                       "Świąteczne pogaduchy nad zupą dyniową."

-------

Katharsis otworzyła oczy i jej pierwszymi słowami jakie dziś powiedziała, było.
- Nienawidzę świąt.- Podniosła się na łokciach. - Nigdy więcej nie zostaję na święta w szkole.
Wyłączyła budzik, po czym rzuciła go o ścianę. Drzwi się otworzyły i wtoczyły się osoby dla których tu została. Na przodzie dwuosobowego peletonu szedł Loki.
- Kisiel. O to prezent dla ciebie. - podał jej podłużne pudełko.
Moznaemon widząc czerwone przebłyski w spojrzeniu dziewczyny wolał się wycofać. O tak, nie lubiła świąt, powód był jeden. W Wigilię Drops zamordował jej matkę. Teraz czekał na wybuch, który po chwili nastąpił. Cały pokój rozjarzył się w zieleni. Ostrożnie zerknął i zaniósł się śmiechem. Na środku pokoju stał Loki w stroju z szokiem wymalowanym na twarzy.

-  A mówiłem Ci byś, nie pchał się do niej rano.
Katharsis siedziała na łóżku, szczerzyła się jak głupi do sera i wpatrywała się w krocze swojego chłopaka. No cóż materia sexy majteczek zasłaniał niewiele, a to czego nie zasłaniał było widoczne BARDZO dobrze.

~~~&~~~

Siedzieli w Wielkiej Sali przy stoliczkach. Banda degeneratów musiała sobie powiększyć ów stoliczek. Przy jednym siedzieli: Katharsis, Loki, Monzaemon, Luna, Harry, Ginny, Hermiona, Thor, Dracon. Zwykle stoliczki były czteroosobowe.
Katharsis chichrała się, bo Loki nie znał zaklęcia i nadal był w sexownych fatałaszkach tylko ubrał jakiś płaszcz.
- Nadal mnie kochasz prawda? - Spytała go uśmiechając się lubieżnie.
- Ciebie nie da się nie kochać.
Na to Kisiel uśmiechnęła się z triumfem. Widziała, że Drops coś mówi i pojawiło się jedzenie. Jeden, rzut oka na to co było na stole i miała ochotę udusić kogoś. Spojrzała na lewo Loki nie bo kto mnie będzie kochał, na prawo Monzi, tego też trzeba oszczędzić. Widziała jak odsuwa się i wtedy zobaczyła swój cel. Oczy jej zabłysły złowieszczo, wzięła do ręki babeczkę dyniową i rzuciła nią w Dracona. Odwracając się błyskawicznie i udając, że coś tłumaczy swojemu ukochanemu. Poczuła, jak coś uderza ją w tył głowy i zjeżdża po włosach. Przeczesała odruchowo je ręką i zobaczyła na palach puding. Powoli odwróciła się, a jej spojrzenie przypominało wzrok jej ojca. Czerwone oczy, z pionowymi źrenicami. Wiedziała, kto dopuścił się tego czynu.
- Jak śmiałeś! - powietrze zaczęło gęstnieć w okół niej. Siłą swojej woli uniosła zupę dyniową jaka znajdowała się w wazie i nakierowała ją na Draco, po czym swobodnie opuściła. Patrząc się z satysfakcją, jak zostaje oblepiony tą potrawą. Uśmiechnęła się z satysfakcją, usuwając zaklęciem resztki pudingu z włosów i ubrania. Cały stolik zaniósł się śmiechem, kiedy obrażona tleniona księżniczka wyszła zostawiając mokre ślady. Dyrektor spojrzał na nich z konsternacją. Wesołą atmosferę przerwało, otwierane drzwi za którymi zniknął Malfoy. Katharsis dostała sojkę między żebra od Monziego i spojrzała w stronę, którą jej pokazał. Kiedy to ujrzała spadła z krzesła.
Drzwi się otworzyły i wszedł przez nie orszak świętego Mikołaja. Pierwsze wkroczyły hobbity, Gimli i Legolas w strojach elfich pomocników. Aragorn i Boromir w strojach reniferów, a na samym końcu wszedł postukując sobie swoją laską Gandalf w przebraniu Mikołaja. Kisiel i Monzi patrzyli na to i tłumili śmiech, ale długo nie wytrzymali. Legolas od razu do nich podbiegł i wyściskał.
- Moniek ty wiedziałeś, że oni tu będą?
- A kurwa skąd miałbym wiedzieć?
Pytanie, na pytanie. Cały on. Kiedy do Mikołaja-Gandalfa utworzyła się kolejka uczniów składających życzenia. Do sali wparował sam król Thranduil. Mina Katharsis i Monzeamna świadczyła jedno, duże kłopoty. Bo gdzie ten blond włosy osobnik się pojawił tam był pogrom. Został nazwany przez tą dwójkę królem imprez.
- Gdzie jest mój syn i jego przyjaciele?!- Wydarł się i rozejrzał po uczniach dostrzegając stolik degeneratów. A wśród których znajdował się jego syn. Ruszył w ich stronę. - Legolasie, tu jesteś. Szukałem cie przez całe królestwa i wreszcie cię tu odnalazłem.
- Ojcze, było napisać list.
- Ale ja cie wolę widzieć na oczy. A gdzie twoi przyjaciele? Ta wesoła dwójka. - Rozejrzał się po zgromadzonych i dostrzegł osoby, o które mu chodziło. - Katharsis jak się za tobą stęskniłem. - przytulił ją i wyczuła od niego zapach wina i pewnego ziółka.
- Ja za tobą Thranuilu również.
- Mam dla ciebie prezent. - Wyciągnął paczuszkę zmielonych listków. Oczy dziewczyny rozbłysły. Szybko schowała podarek. Takie rzeczy w szkole są nie legalne.
Kątem oka spostrzegła, że nadlatuje Snape.
- Kim Pan jest ?
Władca Mrocznej Puszczy nie krył oburzenia.
- Ty masz czelność nie wiedzieć kim ja jestem!!- Wyprostował się jak struna. Wszyscy teraz się skupili na tej dwójce, wszystkie rozmowy ucichły. - Oświecę cię plugawa ludzka wszo. Jestem Thranduil król elfów, najdostojniejszy z rodu, najwspanialszy wojownik,....- Katarsis wywróciła oczami i spojrzała na Legolasa, którego mina mówiła "Zabijcie mnie".
Podniosła się od stołu.
- Thranduilu, ta plugawa ludzka wsza to nasz nauczyciel eliksirów. - patrzyła w spokoju na władcę swoimi intensywnie zielonymi oczami. - A i uprzedzam twoje pytanie on ci nie sporządzi eliksiru na pewne skutki. Ja ci go zrobię. - Spojrzała chłodno na Mistrza eliksirów.- Profesorze, masz mojego honorowego gościa traktować z szacunkiem, albo poskarżę się papie.
Snape odszedł mamrocząc coś o szczawiach i dziwnych typach.
  ~~~Kwadrans później~~
W salonie Katharsis powietrze było tak gęste, że można było je kroić i białe. Pięć osób rozwalonych na kanapach i fotelach kosztowało prezentu Katharsis. Wszyscy mieli bardzo dobre humory, nie było mowy o złym nastroju. Katharsis leżała na Lokim i zaciągała się swoim skrętem. Kłamca przyzwyczaił się do smaku i działania ziółka, że również spokojnie sobie je palił. Monzi i Lego cicho o czymś rozmawiając, a Thranduil obserwował ich. No cóż jego dwaj synowie byli do siebie podobni. Nagle pokój rozjarzył się zielenią i z kominka wyszła ubrana na czarno postać. Rozejrzał się i rzucił czar usuwający dym.
- Katharsis!- wrzasnął- Co to ma być?
- Spokojnie father, bo ci żyłka pęknie. My tylko się relaksujemy. A właśnie to jest król Thrandy, Legolas, Monziego znasz, a ten to Loki mój trulove.
- Jesteś naćpana!
- Nie naćpana tylko zrelaksowała. Spróbuj, bardzo zacne zioło.
Zmierzył ją wzrokiem, bazyliszka ale wziął i spróbował. Zadziałało, odprężył się.
....
CDN
Kiedy złapie mnie natchnienie, czyli na następne święta xD