Kurwa mać.
Monzi
zatłukę Cię, przez Ciebie więcej przeklinam. Ja pierdole, gorszę naszą i
tak już zdegenerowaną młodzież. Choć sami już do niej nie należymy.
Nie mogę uwierzyć, że ten blog ma już przeszło roczek. A my dopiero jesteśmy w trzecim, bądź czwartym dniu szkoły.
HAHAHA
Chuj, że już po świętach. No więc terele morele, a odcinek specjalny czeka.
Święta to czas okropieństw przynajmniej dla mnie i chyba dla Monziego.
Mimo to składamy wam życzenia. Ale nie byle jakie xD
Ile Rydzyk ma moherów,
ilu w Hogwarcie jest frajerów.
Ile Knot dni się bawił
i kolesi ułaskawił.
Ile Malfoy ma wyroków,
tyle szczęścia w Nowym Roku!
Zdrowia takiego jak Thora głodnego ,
prezentów ile Merlin uniesie.
Szczęścia większego niż Dracona ego ,
przygód ciekawszych niż krasnoludzkiej bandy.
Życia dłuższego niż brody Gandiego*,
snów kolorowych jak gaci Albuska.
Słodyczy słodszej niż zrobionej laski,
A przede wszystkim Wesołych Świąt!
*Gandi- Gandalf
Wakacie są ale co z tego czytać i się śmiać.
Dobra a teraz pora na
"Świąteczne pogaduchy nad zupą dyniową."
-------
Katharsis otworzyła oczy i jej pierwszymi słowami jakie dziś powiedziała, było.
- Nienawidzę świąt.- Podniosła się na łokciach. - Nigdy więcej nie zostaję na święta w szkole.
Wyłączyła
budzik, po czym rzuciła go o ścianę. Drzwi się otworzyły i wtoczyły się
osoby dla których tu została. Na przodzie dwuosobowego peletonu szedł
Loki.
- Kisiel. O to prezent dla ciebie. - podał jej podłużne pudełko.
Moznaemon
widząc czerwone przebłyski w spojrzeniu dziewczyny wolał się wycofać. O
tak, nie lubiła świąt, powód był jeden. W Wigilię Drops zamordował jej
matkę. Teraz czekał na wybuch, który po chwili nastąpił. Cały pokój
rozjarzył się w zieleni. Ostrożnie zerknął i zaniósł się śmiechem. Na
środku pokoju stał Loki w stroju z szokiem wymalowanym na twarzy.
- A mówiłem Ci byś, nie pchał się do niej rano.
Katharsis
siedziała na łóżku, szczerzyła się jak głupi do sera i wpatrywała się w
krocze swojego chłopaka. No cóż materia sexy majteczek zasłaniał
niewiele, a to czego nie zasłaniał było widoczne BARDZO dobrze.
~~~&~~~
Siedzieli
w Wielkiej Sali przy stoliczkach. Banda degeneratów musiała sobie
powiększyć ów stoliczek. Przy jednym siedzieli: Katharsis, Loki,
Monzaemon, Luna, Harry, Ginny, Hermiona, Thor, Dracon. Zwykle stoliczki
były czteroosobowe.
Katharsis chichrała się, bo Loki nie znał zaklęcia i nadal był w sexownych fatałaszkach tylko ubrał jakiś płaszcz.
- Nadal mnie kochasz prawda? - Spytała go uśmiechając się lubieżnie.
- Ciebie nie da się nie kochać.
Na
to Kisiel uśmiechnęła się z triumfem. Widziała, że Drops coś mówi i
pojawiło się jedzenie. Jeden, rzut oka na to co było na stole i miała
ochotę udusić kogoś. Spojrzała na lewo Loki nie bo kto mnie będzie
kochał, na prawo Monzi, tego też trzeba oszczędzić. Widziała jak odsuwa
się i wtedy zobaczyła swój cel. Oczy jej zabłysły złowieszczo, wzięła do
ręki babeczkę dyniową i rzuciła nią w Dracona. Odwracając się
błyskawicznie i udając, że coś tłumaczy swojemu ukochanemu. Poczuła, jak
coś uderza ją w tył głowy i zjeżdża po włosach. Przeczesała odruchowo
je ręką i zobaczyła na palach puding. Powoli odwróciła się, a jej
spojrzenie przypominało wzrok jej ojca. Czerwone oczy, z pionowymi
źrenicami. Wiedziała, kto dopuścił się tego czynu.
- Jak śmiałeś! -
powietrze zaczęło gęstnieć w okół niej. Siłą swojej woli uniosła zupę
dyniową jaka znajdowała się w wazie i nakierowała ją na Draco, po czym
swobodnie opuściła. Patrząc się z satysfakcją, jak zostaje oblepiony tą
potrawą. Uśmiechnęła się z satysfakcją, usuwając zaklęciem resztki
pudingu z włosów i ubrania. Cały stolik zaniósł się śmiechem, kiedy
obrażona tleniona księżniczka wyszła zostawiając mokre ślady. Dyrektor
spojrzał na nich z konsternacją. Wesołą atmosferę przerwało, otwierane
drzwi za którymi zniknął Malfoy. Katharsis dostała sojkę między żebra od
Monziego i spojrzała w stronę, którą jej pokazał. Kiedy to ujrzała
spadła z krzesła.
Drzwi się otworzyły i wszedł przez nie orszak
świętego Mikołaja. Pierwsze wkroczyły hobbity, Gimli i Legolas w
strojach elfich pomocników. Aragorn i Boromir w strojach reniferów, a na
samym końcu wszedł postukując sobie swoją laską Gandalf w przebraniu
Mikołaja. Kisiel i Monzi patrzyli na to i tłumili śmiech, ale długo nie
wytrzymali. Legolas od razu do nich podbiegł i wyściskał.
- Moniek ty wiedziałeś, że oni tu będą?
- A kurwa skąd miałbym wiedzieć?
Pytanie, na pytanie. Cały on. Kiedy do Mikołaja-Gandalfa utworzyła się kolejka
uczniów składających życzenia. Do sali wparował sam król Thranduil. Mina
Katharsis i Monzeamna świadczyła jedno, duże kłopoty. Bo gdzie ten blond
włosy osobnik się pojawił tam był pogrom. Został nazwany przez tą
dwójkę królem imprez.
- Gdzie jest mój syn i jego przyjaciele?!-
Wydarł się i rozejrzał po uczniach dostrzegając stolik degeneratów. A
wśród których znajdował się jego syn. Ruszył w ich stronę. - Legolasie,
tu jesteś. Szukałem cie przez całe królestwa i wreszcie cię tu
odnalazłem.
- Ojcze, było napisać list.
- Ale ja cie wolę
widzieć na oczy. A gdzie twoi przyjaciele? Ta wesoła dwójka. - Rozejrzał
się po zgromadzonych i dostrzegł osoby, o które mu chodziło. -
Katharsis jak się za tobą stęskniłem. - przytulił ją i wyczuła od niego
zapach wina i pewnego ziółka.
- Ja za tobą Thranuilu również.
-
Mam dla ciebie prezent. - Wyciągnął paczuszkę zmielonych listków. Oczy
dziewczyny rozbłysły. Szybko schowała podarek. Takie rzeczy w szkole są
nie legalne.
Kątem oka spostrzegła, że nadlatuje Snape.
- Kim Pan jest ?
Władca Mrocznej Puszczy nie krył oburzenia.
-
Ty masz czelność nie wiedzieć kim ja jestem!!- Wyprostował się jak
struna. Wszyscy teraz się skupili na tej dwójce, wszystkie rozmowy
ucichły. - Oświecę cię plugawa ludzka wszo. Jestem Thranduil król elfów,
najdostojniejszy z rodu, najwspanialszy wojownik,....- Katarsis
wywróciła oczami i spojrzała na Legolasa, którego mina mówiła "Zabijcie
mnie".
Podniosła się od stołu.
- Thranduilu, ta plugawa
ludzka wsza to nasz nauczyciel eliksirów. - patrzyła w spokoju na władcę
swoimi intensywnie zielonymi oczami. - A i uprzedzam twoje pytanie on
ci nie sporządzi eliksiru na pewne skutki. Ja ci go zrobię. - Spojrzała
chłodno na Mistrza eliksirów.- Profesorze, masz mojego honorowego gościa
traktować z szacunkiem, albo poskarżę się papie.
Snape odszedł mamrocząc coś o szczawiach i dziwnych typach.
~~~Kwadrans później~~
W salonie Katharsis powietrze było tak gęste, że można było je kroić i białe. Pięć osób rozwalonych na kanapach i fotelach kosztowało prezentu Katharsis. Wszyscy mieli bardzo dobre humory, nie było mowy o złym nastroju. Katharsis leżała na Lokim i zaciągała się swoim skrętem. Kłamca przyzwyczaił się do smaku i działania ziółka, że również spokojnie sobie je palił. Monzi i Lego cicho o czymś rozmawiając, a Thranduil obserwował ich. No cóż jego dwaj synowie byli do siebie podobni. Nagle pokój rozjarzył się zielenią i z kominka wyszła ubrana na czarno postać. Rozejrzał się i rzucił czar usuwający dym.
- Katharsis!- wrzasnął- Co to ma być?
- Spokojnie father, bo ci żyłka pęknie. My tylko się relaksujemy. A właśnie to jest król Thrandy, Legolas, Monziego znasz, a ten to Loki mój trulove.
- Jesteś naćpana!
- Nie naćpana tylko zrelaksowała. Spróbuj, bardzo zacne zioło.
Zmierzył ją wzrokiem, bazyliszka ale wziął i spróbował. Zadziałało, odprężył się.
....
CDN
Kiedy złapie mnie natchnienie, czyli na następne święta xD